temat przewodni: ziemniaki, temat poboczny: ziemniaki +końcówka sztuczna
Rolnik, którego nudzą ziemniaki byłby jak pewien ordynator szpitala ze szczecina, którego brzydziłyby koperty. Przedmówca to raczej ktoś dla kogo proces wytwarzania spożywki zachodzi w sklepie poza godzinami otwarcia. A może produkty te teleportują się z innego wymiaru. Ot w lodówce pojawia się nabiał a w skrzynkach owoce i warzywa. I lepiej nie dociekać jak to się dzieje, to sprawy tajemnicze. Wiadomo, jeśli zbyt uparcie wpatrujesz się w otchłań... Uświadomienie sobie, że ziemniaki wymagają uprawy i związanego z tym nakładu sił i środków jest dla takiej osoby źródłem szoku porównywalnym z przyłapaniem własnych rodziców na seksie. Dobrze, że w filmie nie było sceny dojenia kozy bo trauma byłaby nie do przepracowania.
Zresztą przy tej okazji przypomniał mi się wspaniały obraz z Gerardem Depardieu pt. "Jean de Florette" a także "Manon u źródeł" jako kontynuacja. Tyle, że ja nie jestem zawodowym krytykiem, więc takie staromodnie konstruowane obrazy jak "Bękart" kupuję z przyjemnością. Film trafia w moje mało wysublimowane gusta. No i ziemniaki też lubię ;-)
Nie każdy film jest dla każdego. Mnie fascynowała każda scena w tym filmie i czuję niedosyt, że już się skończył.
wypędzenie adoptowanej córki dla plonu ziemniaków to raczej poważna sprawa, ale widzowie są różni, tak jak cały ten nasz różnorodny świat.