Czy w jakimkolwiek filmie prezentuje jakąkolwiek grę aktorską, czy w każdym jest po prostu sobą?
Jeśli jest jakiś film , w którym gra, to miło by poznać jego tytuł:-)
Może wywoła to skrajne oburzenie wśród niektórych osób tutaj ale najlepsi aktorzy jakich znamy zawsze grają tak samo. Chyba ze wcielają się w postacie o skrajnych zachowaniach.
Al Pacino „gra” zawsze Ala. Denzel Washington jest zawsze sobą. To samo Robert Redford.
Zaznaczam w cudzysłowiu ponieważ moim zdaniem właśnie im mniej aktor gra tym lepiej wychodzi. Bo nad ekspresyjność aktora jest najgorszym co może spotkać w filmie ( te miny strzelane przez niektórych aż biją ze aktor „gra” ). Najlepsi aktorzy zawsze są sobą.
Seth „gra” siebie i w swoim sektorze sprawdza się rewelacyjnie. Oczywiście nie porównuje go do wyżej wymienionych żeby nikt się na mnie nie rzucił od razu...
Ja podobnie zauważyłem, że najlepiej zarabiają aktorzy, którzy prezentują jakieś określone emploi i po prostu jest na takie postacie zapotrzebowanie. The Rock jest zawsze The Rockiem, Robert Downey Jr jest zawsze Robertem Downey Jr, a Johnny Depp jest zawsze Johnnym Deppem.
A to ciekawe, bo mi z kolei nasuwają się aktorki, które nigdy nie są sobą , jak Theron, Streep czy Blunt..
Myślę więc, ze są i tacy, którzy poza swój kanon nie wychodzą i tacy, którzy są aktorskimi kameleonami (wygląd i styl gry).
Zestawienie The Rocka z RDJ jest dosyć brawurowe :) Polecam Roberta w Chaplinie albo chociażby Jajach w Tropikach. Johnny Depp - porównaj np. Piratów z Karaibów z co Gryzie Gilberta Grape'a
Fajnie, tylko szkoda, że zestawiasz ich kreacje w filmach, które dzieli 20 lat :D Przecież Depp od Piratów gra to samo, podobnie jak Downey Jr od Iron mana.
typecasting, grają to samo i są z tym utożsamiani.... DeNiro gangsterów, Denzel i Liam Neeson twardzieli itp itd jak raz Nesson zagrał twardziela i to się sprawdziło to trzymają się schematu i jadą z kolejnymi filmami, dopóki komuś się nie znudzi (Craig Bondem) lub schemat przestanie się sprawdzać... co nie znaczy, że taki aktor nie potrafi zagrać czegoś innego... i wtedy ludzie są w szoku, że etatowy pozytywny bohater zagrał czarny charakter lub etatowy śmieszek i głupek gra w poważnym dramacie - i wtedy kręcą głową i nosem twierdząc, że to jednak nie to samo bo tak się przyzwyczaili do jego gęby w innym emploi.
No raczej odwrotnie. Seth mówił w wywiadach, że był pewny, że zagra rolę wyluzowanego "zielarza", którą o dziwo chciał i zgarnął mu James Franco. W efekcie obaj zagrali role przeciwne do swojego emploi.
Take This Waltz
Ten tytuł wskazał bym jako "najbardziej odstający od niego samego". I chyba również jako najlepszy film, w którym go widziałem. Gość jest zabawny, fajny, ale to totalnie inna liga. I właśnie taki jest jego Fred-Seth. Dlatego jego postać wydaje się być tak wiarygodna do bólu. Tak samo jak idealna pani Charlize w roli pięknej księżniczki, której wszystko wychodzi.
A co powiedzieć o największym twardzielu amerykańskiego kina Clincie Eastwoodzie? Czy Clint kiedykolwiek grał nie siebie - sikającego napalmem, z głosem przypominającym odgłos papieru ściernego walczącego ze skorodowanym metalem, wytłukujący gówno z każdego kto mu stanął na drodze? A jaką rolę grał w filmie, który rozpieprzył galę oskarową i znokautował [jakże mogło być inaczej - to Eastwood przecie] wszystkich rywali naraz.
Nawet najsłynniejszy kameleon De Niro - 95% jego ról to mafiozy.
A boski Leo? Całe życie gra coraz starszego, ale wciąż aniołka z różkami i łobuzerskim uśmiechem.
ITD.