Od samego początku kibicuje się głównym bohaterom. Mega słodka była też ta mała Chineczka Lucy na końcu - taka młoda, a zagrała jak zawodowiec po szkole teatralnej. I jeszcze te wątki poboczne jak choćby "pamięć Miltona" czy motyw tego młodego, który próbował "kariery" muzycznej - te dźwięki, które wydawał mnie po prostu rozwaliły ze śmiechu